Klikając przycisk „Akceptuj”, wyrażasz zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu. Więcej informacji, zapoznaj się z naszą Polityką prywatności.
19/9/2025

Jak dziś zaopatruje się sklep spożywczy?

Przeglądaj, czytaj i korzystaj z wiedzy #Sprytny Kupiec

4 minuty
 , aby przczytać

Z mapy handlowej Polski znika ponad dwa tysiące małych sklepów spożywczych rocznie. Dla właścicieli pozostałych placówek to jasny znak: rynek robi się coraz bardziej konkurencyjny i bezlitosny.

Ta seria artykułów pokaże 4 najczęstsze sposoby zaopatrywania sklepów  od tych najbardziej podstawowych po nowoczesne, zautomatyzowane rozwiązania. Celem jest nie oceniać, ale pokazać, że można inaczej. Szybciej, mądrzej i z większym spokojem.

Kartka, długopis i telefon – stary rytuał?

W wielu sklepach spożywczych scenariusz wygląda tak samo od lat. Kierowniczka z zeszytem w dłoni krąży między półkami, zapisując, czego brakuje. Potem dzwoni do zaprzyjaźnionego przedstawiciela albo czeka, aż sam przyjedzie. Zamówienie składane jest „na oko”, czasem w pośpiechu, czasem z przyzwyczajenia.

To sposób, który jeszcze działa. Ale czy wciąż ma sens w dzisiejszych realiach?

Codzienność wielu sklepów

Pani Teresa prowadzi sklep na osiedlu od ponad 20 lat. Wie, co się sprzedaje, zna swoich klientów, rozpoznaje pory roku i trendy. Codziennie rano robi wchodzi na sklep i zapisuje braki w zeszycie. Potem wykonuje kilka telefonów: do hurtowni, do znajomego przedstawiciela, czasem wysyła SMS-a z pytaniem o cenę.

Zamawia tak, jak zawsze – na oko. I zazwyczaj działa to całkiem nieźle. Ale czasem...

  • Zamówienie niewłaściwego wariantu produktu – np. zamówienie wody 0,5 l zamiast 1,5 l, bo oba produkty mają podobną nazwę
  • Zbyt późne złożenie zamówienia co opóźnia czas realizacji zamówienia
  • U jednego z dostawców akurat była promocja – tylko Pani Teresa o niej nie wiedziała…

Co działa w tym sposobie?

Wbrew pozorom, nie wszystko tu trzeba od razu odrzucać. Stare metody mają swoje zalety. Pani Teresa i wielu jej kolegów akcentują: prostota i elastyczność.

Nie potrzeba nauki nowych narzędzi – wystarczy zeszyt i telefon. Znajomość lokalnego klienta i przyzwyczajenie do asortymentu pozwalają czasem błyskawicznie reagować na jego potrzeby. Buduje też więź z przedstawicielami handlowymi, którzy wpadają „na szybko” i znają najlepsze produkty danej hurtowni.

Problem w tym, że…

...coraz częściej to po prostu nie wystarcza

W 2025 roku realia są inne niż 20 lat temu:

Problem Skutek w sklepie
Brak danych o stanach Zamawianie "na oko", nadwyżki i braki
Brak porównania cen Przepłacanie lub brak promocji
Czasochłonność Kilka godzin tygodniowo na telefony
Błędy ludzkie Złe kody, złe ilości, zapomniane pozycje
Zależność od jednej osoby Gdy kierownik jest na urlopie – chaos

Dziś klienci wymagają szybszej obsługi i niższych cen, a konkurencja ze strony dużych sieci nie próżnuje. A właściciele muszą walczyć nie tylko o marżę, ale o czas, dokładność i elastyczność.

Dlaczego sklepy nadal trzymają się tej metody?

Bo wydaje się najprostsza
Bo „tak się zawsze robiło”
Bo zmiana wymaga wysiłku

Ale to właśnie ten wysiłek może przynieść oszczędność czasu, pieniędzy i nerwów.

A gdyby można było…

  • Zobaczyć braki bez chodzenia po sklepie?
  • Porównać ceny dostawców jednym kliknięciem?
  • Wysłać zamówienie do kilku hurtowni bez dzwonienia?
  • A do tego – zrobić to wszystko szybciej i z większą pewnością?

To możliwe. Kolejny krok to po prostu korzystanie z platform B2B, które pozwalają na samodzielne składanie zamówień online.

Czy to rewolucja? Jeszcze nie. Ale to wyraźny krok do przodu – o którym opowiemy w kolejnym artykule.

Podsumowanie

Telefon i kartka wciąż działają, ale coraz częściej wydają się ograniczeniem zamiast pomocą. Warto się zastanowić:

  • Ile godzin tygodniowo zajmują ręczne zamówienia?
  • Ile razy zdarza się pomyłka?
  • Czy na pewno płacimy najmniej ze wszystkich ofert?

Jeśli choć na jedno pytanie odpowiemy „nie wiem”, warto pomyśleć o zmianie. W branży spożywczej czas i dokładność to dziś połowa sukcesu – na równi z ceną i jakością.